niedziela, 27 września 2009

sobotnio-niedzielnie

Wczoraj na 15 pojechalismy do Otrębusów do Eli i Antoniego. Po drodze zabraliśmy Gusię.
Spędziliśmy miłe popołudnie i miły wieczór, na grillu i plotkach. Dzieciaki latały po ogrodzie, a my gadaliśmy, gadaliśmy grzejąc się w wieczornym słońcu i pijąc wino.
U Eli i Antoniego byliśmy bardzo dawno temu. Nie bylismy jeszcze wtedy małżeństwem i wynajmowaliśmy mieszkanie razem z Grzeszczusiem. Przyjechaliśmy do Nich wówczas kolejką WKD, był jakiś listopad, albo październik. Ewa zabrała od Eli skrzynki po winogronach, z których robiłyśmy później w naszym mieszkanku na Gagarina półki na książki. Krzyś miał świeżo zakupiony śpiewnik z kolędami i testowaliśmy go w kolejce, tak skutecznie, że nikt nie chciał z nami jechać w jednym wagonie. Darliśmy się niesłychanie, a taki repertuar oderwany od świąt jest mocno podejrzany. Sugeruje upojenie alkoholowe, albo niepoczytalność religijną.
Nie widzieliśmy się z nimi wiele lat, po to, żeby sie spotkać na pogrzebie Ewy. I było mi głupio wtedy, ze potrzebny był TAKI powód, aby się znowu spotkać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze anonimowe i obraźliwe najprawdopodobniej zostaną skasowane.