niedziela, 6 września 2009

wernisażowo

W piątek Agnieszka Słowik-Kwiatkowska miała wernisaż w dawnych stajniach Julinka. Pojechaliśmy z Antkiem do Niej o 11. Wparowaliśmy na dużą arenę, która akurat była otwarta i poczułam się jak poza czasem. Na jakimś dziwnym urządzeniu ćwiczył młody chłopak, pod okiem instruktora. Dookoła panował półmrok, pachniało wilgocią i opuszczeniem. Przy wyjściach wisiały zniszczone zasłony...
Stajnie dawne niesamowite, kostka dębowa na ziemi, nierówna, wygłaskana końskimi kopytami.
Na wernisaż dotarło sporo ludzi jak na okoliczności ( korki wyjazdowe z Wawy ). Wystąpił amatorski , kameralny chór z Cisnej, który przyjechał specjalnie na tę okazję z Bieszczad.
Antek szalał, my z Agą byłyśmy złe na Panią KOMISARZ, która kompletnie nie wiedziała, o co tak naprawdę chodzi w organizowaniu wystawy i dostała od nas KURS PRZYŚPIESZONY....hehe.

Koncert trwał długo, ale ja tu wrzucam tylko dwa utwory.



W sobotę, po generalnych porządkach, pojechalismy do GAlerii 2B+R na wersnisaż Marzeny Gregier.


Umówilismy się na nim z Gusią. Po degustacji zdjęć, udaliśmy się do domu degustować węgierskie wino, papryczki faszerowane kapustą i ostrą kiełbaskę. gadaliśmy jak zwykle o róznościach i nie tylko.Ponieważ zakończylismy biesiadowanie ok 2. to Gusię zatrzymałam do rana. Rano zjedliśmy śniadanie i ruszylismy na giełdę foto.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze anonimowe i obraźliwe najprawdopodobniej zostaną skasowane.