środa, 10 lutego 2010

Walka o ogień

Dziś pospaliśmy, więc na Jugowską dojechalismy dosyć późno. Antek poszedl na wyciąg a Krzyś zacząl toczyć nierówną walkę z ogniem. Uparliśmy się, że rozpalimy ogień w palenisku w szalasie, tyle, że wszystko bylo diabelnie wilgotne. Na miejscu ktoś zostawil siano, nie chcialo się palić. Gazety które mieliśmy ze sobą nasiąkly w pól godziny wilgocią z powietrza tak, że musialam schować je pod kurtkę, bo także nie chcialy się palić. Udalo mi się znaleźć suche chojaki, takie bez igiel i ...w końcu udalo się! Walka byla dluga, nierówna, ale skończyla się zwycięstwem i zjedzeniem kielbasek.
Oczywiście wiemy, że mogliśmy zabrac podpalkę z domu, ba mogliśmy zabrać alkohol do podpalenia, ale na pewno nie mielibyśmy takiej satysfakcji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze anonimowe i obraźliwe najprawdopodobniej zostaną skasowane.