niedziela, 3 maja 2009

Wielka Majówka

Ruszylismy z Warszawy w czwartek. Stalismy w megakorkach, jechaliśmy do Nadarzyna 2 godziny. ale dojechalismy do Motyków na 18. W nocy zrobiłysmy z Agnieszka wypad po bez. Rano w piątek wybraliśmy się na Młynek. Wojtek zabrał wędzarkę do ryb.
Rozbiliśmy obozowisko na cypelku. Leżelismy, gadaliśmy, piliśmy wino i jedliśmy świerzo uwędzone ryby. Dzieciaki szalały, a my oddawalismy się słodkiemu nieróbstwu.Wieczorem oglądaliśmy filmy , piliśmy wino. Dzieciaki rozstawiły sobie namiot w pokoju i...miały ubaw. Ja ładowałam akumulatory, swoje akumulatory, które już ulegały rozładowaniu od pracy, obowiązków, ilości rzeczy do spamiętania itp. Jak jestem u Motyków to zawsze żałuję, że nie mam ogromnego domu w którym moglibysmy wszyscy mieszkać.

1 komentarz:

Komentarze anonimowe i obraźliwe najprawdopodobniej zostaną skasowane.