Rano pojechalismy do Szwarców na działkę. Pięknie świeciło słoneczko, graliśmy w bule. Lataliśmy na boso, ja sobie po raz pierwszy od chyba 20 lat weszłam na drzewo... Z Agnieszką i z dzieciakami poszłyśmy do lasu, pięknego bukowego.
Poniewaz każdy ze sobą coś przywiózł to jedzenia było tyle, że wystarczyłoby na tydzień: boska kasznaka, kiełbaski, karkówka, kurczaki. Anita zrobiła zajebiste pierogi. Moim faworytem zostały te z jagnięciną i serem feta. Narzeczona Krzyśka ( syna gospodarzy) wraz z siostrą zrobiły ciasta. Nic tylko oddawać się rozkoszom podniebienia.
Justynka z Wojtkiem zostali mistrzami gry w bule. Fajna gra, taka na "po ogromnym jedzeniu".
Poniewaz każdy ze sobą coś przywiózł to jedzenia było tyle, że wystarczyłoby na tydzień: boska kasznaka, kiełbaski, karkówka, kurczaki. Anita zrobiła zajebiste pierogi. Moim faworytem zostały te z jagnięciną i serem feta. Narzeczona Krzyśka ( syna gospodarzy) wraz z siostrą zrobiły ciasta. Nic tylko oddawać się rozkoszom podniebienia.
Justynka z Wojtkiem zostali mistrzami gry w bule. Fajna gra, taka na "po ogromnym jedzeniu".
Ale po tym drzewie to chyba nie na boso??? ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie na boso wlazlam:) Póxniej musiałam przy schodzeniu uważac baaaardzo
OdpowiedzUsuń