piątek, 14 sierpnia 2009

jakoś tak


Od dwóch dni walczymy z muszkami owocówkami. Dobrze, ze wyjadę jutro, do Łodzi to może wymrą murwy kuszki.
Od rana malowanie. Jeden obrazek skończyłam , drugi zaczęłam, a trzeci jest w trakcie.
Wysłałam piórniczek Taranowi, pożyczyłam ksiązki i pojechałam na dworzec bo mój ślubny zapomniał leków, a chcą sobie z kumpelm zrobić górską wyrypę. Stwierdziłam, że będę im przeszkadzać, więc jedzie sam. Mam nadzieję, że będzie się dobrze bawił.
Skoczyłam na Mazowiecka kupiłam ramki. W domu się oczywsicie okazało, że jedną kupiłam o złych wymiarach bo raz: jakiś dureń powiesił ramke nie na tym wieszaku co trzeba, dwa, ja wykazałam się niefrasobliwoscią i skupiłam się na profilu ramy, a nie sprawdziłam wymiaru. Będę teraz specjalnie do tej ramki musiała CÓŚ namalować.
Dziwnie mi jakoś tak. Wieczór w piątek, a ja sama w domu...hmmm...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze anonimowe i obraźliwe najprawdopodobniej zostaną skasowane.