Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dzień jak co dzień. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dzień jak co dzień. Pokaż wszystkie posty

środa, 6 października 2021

ohoho...ale przerwa

 Znowu miałam przerwę w pisaniu bloga. Były w tzw międzyczasie wakacje. Zaczęły później, bo odrabialiśmy w szkole część zajęcia, które się nie odbyły z uwagi na lockdown. I z tego powodu, też wczesniej się skończyły...

Łaziłam na spacery. Nad jeziorkiem u mnie bywa latem jak w kurorcie, co jest nieznośnie, bo tłumy ludzi są. W czerwcu i lipcu był upał więc na spacery chodziłam o 7 rano. O 8 już można było zemdleć z gorąca.Tydzień pracowałam u Alexa z dzieciakami i tydzień jeździliśmy po Polsce. Niestety Krzychu dostał tylko tydzień urlopu, więc nawet nie poczuliśmy tych wakacji. Przykre tobardzo.

Malowałam. Dużo malowałam, bo...wystawa! Będzie trochę nowych obrazów. Właściwie głównie będą nowe.



niedziela, 28 marca 2021

Już koniec marca

 Za tydzień święta. Zima gdzieś przeszła, chociaż w tym roku była dosyć śnieżna i mroźna. Przez covida jednak nie skorzystalismy z jej uroków, bo siedzieliśmy w Warszawie. Ja starałam się wraz z całą uczelnią odrobić część zajęć ze studentami. Tak pomiędzy jednym zamknięciem szkół, a drugim...

Teraz znowu od do 9 kwietnia są ograniczenia...

To już ponad rok tej pandemii.  Już większość moich znajomych chorowała. Niektórzy ciężko i ciągnie się za nimi ogon covidowy. Przy nich moje chorowanie to był pikuś. Dwóm moim studentkom umarli ojcowie. Co rusz dowiaduję się, że komuś umarł na covida ktoś bliski, albo znajomy. To bardzo przykre...

Szkoda mi dzieciaków i młodych ludzi. Wszyscy żyją w jakimś odosobnieniu. 

Ja staram się jakoś trzymać. Maluję, maluję. Od nowego roku zaczęłam pracować ze szlagmetalem i bardzo mnie on wkręcił. Muszę sie powstrzymywać, żeby nie dawać go do każdej pracy.



poniedziałek, 14 września 2020

Pracowicie czas płynie.

W WSA odrabiamy wszystkie praktyczne zajęcia, które nie odbyly się z powodu covida. Oznacza to dla mnie codzienną obecność w szkole. W tygodniu jestem na uczelni tylko do 14-15, w piątek od 14 do 20. Za to weekend. No tu juz sobota i niedziela od 10 do 20.30. Fantastycznie. Na weekend zabrałam ze sobą tablet i prace habilitacyjną Gusi do poczytania. Siedziałam w pokoju nauczycielskim i gdy trzeba było zrobić zdjęcia, wpadałam do sali, robiłam co trzeba i wracałam do swojej izolatki, gdzie w przerwach czytałam ( skonczyłam książkę ) i dłubałam rysunek na tablecie.




Dziś zabieram ze sobą do WSA biografię Misi Godebskiej. Bardzo mnie wciągnęła. I jak ktoś lubi ten czas przełomu XIX i XXw. to serdecznie polecam. 
Przypomniałam sobie o niej po przeczytaniu artykułu o Lautrecu na Wernisażerii. Pomyslałam sobie :"Fajnie byłoby przeczytać jej biorgafię". ( Nie miałam pojęcia czy ją ktoś napisał ). Wchodzę któregoś dnia do Dedalusa i... patrzę...jest! 
Fantastycznie by było, gdyby wszystkie moje życzenia tak się sprawdzały.

niedziela, 2 sierpnia 2020

Niby wakacje, a jednak praca.

Działo się, działo. Najpierw odrabialismy zaległe zajęcia z 3 rokiem. 10 dni, od rana do wieczora . byłysmy z Joanna do dyspozycji studentów. Odbyły się obrony dyplomów online oraz sesja zdjęciowa 5 kostiumów w Wilanowie. Z sesji nie jestem zadowolona. Wszystko było na wariata i mało czasu na sensowne foty...A w tzw. międzyczasie zmieniłam kolor włosów.


Małż był początkowo zaniepokojony i pomrukiwał, że ktoś Mu zabrał żonę, ale chyba w końcu zaakceptował inny kolor włosów. W sumie przymierzam się do tego, żeby powrócić do rudego. Troszkę sie za nim stęskniłam.

Po latach byliśmy na imprezie u Oli i Marcina. Śmieszne uczucie, bo zawsze spotykamy u Nich ten sam skład. U nas nie byłoby tak prosto. 




Tak jak co roku pojechałam do Furioso. Tym razem pojechałam z Krzyśkiem. Ja prowadziłam z młodzieżą zajęcia foto, a Krzychu kręcił reklamówkę dla Aleksa. Wyszła super. Poniżej można ją zobaczyć.

Miałam kapitalną grupę dziewczyn. Az miło było z nimi pracować. I co zupełnie niezwykłe, nie "siedziały w telefonach"!



I maluję. Ale to juz temat na zupełnie innego posta.

środa, 8 kwietnia 2020

Wszystko inaczej

Cały ten czas, zmusił mnie do przebudowania myślenia. Staram się nie planować dalekiej przyszłości i cieszyć z drobiazgów. Jest to dla mnie trudne, bo zawsze zaliczałam się do osób, które starają przewidywać i zabezpieczać w miarę możliwości przed złem tego świata. Niestety zderzyłam się ze ścianą...tak samo jak większość społeczeństw. Planuję maksymalnie dzień do przodu. Sa to małe plany, w rodzaju :- jutro wyjdę kupię chleb, bo się kończy. I raduję się, że na spacerze na który się wybrałam, bo podobno wolno, nie spotkałam patrolu, który byłby bez maseczek i kazałby mi się tłumaczyć, dlaczego samotny spacer wśród pustych pól jest czynnością konieczną.





poniedziałek, 2 marca 2020

Wschód słońca

Ostatnio wstaje wcześniej, bo jeżdżę na rehabilitację łokcia. Przy okazji mogę obserwować poranne światło, przez okno z kuchni.

poniedziałek, 7 października 2019

Wenecja

  Mam mnóstwo mieszanych emocji. Z jednaj strony jestem zadowolona, że mogłam spędzić dzień w Wenecji na łażeniu, z drugiej jestem wkurzona, że akcja z pokazem i sesją, musiała zostać załatwionajednego dnia przez pogodę. Tak...bo w Wenecji też czasem pada deszcz...
  Dowiedziałam się także kilku rzeczy o których ciężko mi tu pisać, bo dotyczy to ludzi, których szanowałam i...jednak jeszcze jakoś ich lubię.
  Za to kilka innych osób okazało sie byc cudownymi towarzyszami i odpowiedzialnymi ludźmi pełnymi empatii. Z Nimi mogę konie kraść i jechać do każdej roboty i...zwiedzanie :)
  Zakwaterowanie mieliśmy na bardzo zacnym campingu w nowiutkich domkach. Do morza mieliśmy 5 minut. Do samej Wenecji musieliśmy dopłynąć promem co w pogodny dzień jest dużą przyjemnością, za to w dzień deszczowy, zimny i wietrzny nie jest. Camping załatwiała Karolina Olczyk i muszę stwierdzić, że wszystko co leżało w Jej obowiązkach zorganizowane było perfekcyjnie. Gorzej było z organizacją pokazu, ale za wielkość Pawilonu Polskiego w Wenecji nie odpowiadamy...a szkoda, bo pokaz bez odejścia w ciasnym pomieszczeniu na środku którego stoi przenicowany samolot nie miał siły.  Na szczeście wyjście z kostiumami w miasto było spektakularne. Po prostu...wywołaliśmy sensacje na ulicach Wenecji. Wszyscy robili zdjęcia, zatrzymywali się i robił się naprawdę duży zator.
Fot. Wojtek Mosiołek

Fot. Wojtek Mosiołek

Fot. Wojtek Mosiołek

Fot. Wojtek Mosiołek

Fot. Wojtek Mosiołek

Fot. Wojtek Mosiołek

fot. Joanna Minkiewicz
fot. Joanna Minkiewicz
fot. Joanna Minkiewicz
fot. Joanna Minkiewicz
selfik
selfik

niedziela, 24 marca 2019

Pracuje, pracuję

Wiosna już zawitała. Troszkę mami pogodą, raz obiecuje słoneczny dzień by po chwili dmuchnąć zimnym wiatrem. W głowie kotłuje mi się od logistyki, jak podzielić prace na szykujące się wystawy. Ogarniam maile organizacyjne z materiałami wystawienniczymi. I maluję, maluję...

wtorek, 5 marca 2019

Ale ten czas leci

Zasuwa ten czas jak koszmarnie. Przez te 3 tygodnie co nie pisałam, troszkę sie działo, a ja miałam focha na neta, więc na FB prawie mnie nie było i tu także nie pisałam.
Byliśmy z Krzychem z okazji Walentynek na koncercie Viagra Boys. Energia była kosmiczna, szał na maxa. Dawno nie byłam na takim koncercie, żeby dostać z góry kopniaka w nos :-D


Na weekend skoczyłam na Łodzi do Agi. Miałam oddać jej książkę i pomyślałam , że skoro paczka kosztuje 11 zł, a bilet na bus 14 zł. to zawiozę ja osobiście. Nie było Wojtka i Oli, więc Aga zarządziła babską imprezę. Poszłyśmy w czwórkę na OFFa, potańczyłysmy. Drugi dzień spędziłyśmy w także w czwórkę, z Ewą i Śrubką na celebracji nicnierobienia. Były masaże, winko, babskie pogaduchy. Bardzo miły taki czas z samymi babkami.
Cudne są takie babskie wieczory.



poniedziałek, 4 lutego 2019

Spotkania w Koneserze

Dziś pierwszy dzień byłam do dyspozycji gości chcących porozmawiać o moich obrazach w Koneserze. Rozstawiłam sobie stanowisko pracy o 12 i miło spędziłam czas na rozmowach z ludźmi, których dopiero co poznałam i na rysowaniu. Ze starych znajomych odwiedziła mnie Ela Chojna. Czas do 18 zleciał mi nie wiadomo kiedy. Jutro i w najbliższe dni, będę tam od 14. W piątek może zostanę dłużej...
Szykuję się do grupowej końskiej wystawy, na której chcę pokazac rysunki. Szkopuł w tym, że...prawie ich już nie mam, więc czas pomiędzy rozmowami postanowiłam wykorzystać na rysowanie. Szło mi jak burza. W tym Koneserze jest bardzo dobra energia do pracy.

czwartek, 20 grudnia 2018

Powrót do pracy


Wróciłam do pracy i od razu wpadłam w młyn uczelniany i jak pisałam zaczął się kongres rysowników. Ja osobiście byłam zachwycona. Z resztą nie tylko ja, bo reszta osób biorących udział w akcji także.
Pracowaliśmy przez trzy dni ze studentami i efekty takie oto...


Po pracowitym tygodniu udało mi się spotkać z Beatą i Piotrem. Z Piotrem nie widzieliśmy się całe lata. Spatkaliśmy się w listopadzie przed moją operacją i umówiliśmy się, że się umówimy. No i udało się. Naszło nas na wspominki i obgadaliśmy kilku naszych starych znajomych tak, że chyba ich piekły uszy.

wtorek, 11 grudnia 2018

Kongres rysowników

Skończyło mi się zwolnienie lekarskie i...na szczęście, bo w WSA zaczął kongres rysowników zainicjowany przez Pawła Althamera. Cudownie, bo dali się w to wciągnąć studenci. Przyznaję, ze nie do końca byłam przygotowana do zajęć, bo miałam tylko flamaster. I troszkę przegrałam z żywiołem farb...A na poważnie tak cieszyła mnie energia studentów i po prostu zrobiłam im miejsce przy ścianie. Jutro rano zobaczę efekty dzisiejszych poczynań i...ciąg dalszy.  Kongres będzie jeszcze przez dwa dni.







sobota, 8 grudnia 2018

Wernisaż na Sadybie

Na Sadybie otwarto jakis czas temu galerię Zielona 39. Dziś było otwarcie wystawy rzeźb Sławomira Golonko. I dopiero przy okazji tej wystawy dowiedziałam się o jej istnieniu.
Prace były wykonane z siatki. Ich prawdziwą urodę można było dostrzec po wprowadzeniu dodatkowego światła. Wtedy to, co działo się na ścianie, dzięki  formom uplecionym stawało się intrygujące. 
Poczęstunek zorganizowany był na podwórku. Serwowano grzańca, oraz przywiezionego przez artystę "Ducha Puszczy"

Bardzo mnie ucieszyła ta galeryjka, zrobiona w piwnicy jednego z domów na Sadybie. Będę im kibicować





No i małżonek zrobił mi fotę z jedną z prac

sobota, 24 listopada 2018

Porządek w pracowni

W końcu podjęłam decyzję i... zdemontowałam resztki atelier fotograficznego, którego nie używałam od lat, ( przecież zdjęcia robię w WSA) i kupiliśmy półkę na obrazy. Jakoś tak przestrzenniej się zrobiło w naszej malutkiej pracowni. Wiadomo, że nie weszły na nią większe formaty, ale teraz planuję trzymać się pewnych modułów, które ułatwiają transport i wieszanie prac.


poniedziałek, 19 listopada 2018

Jestem w domu

Pobyt w szpitalu się przedłużył. Miało być 3 dni, byłam 5. Teraz dochodzę do siebie. Mam się oszczędzać, więc czytam, szkicuję, oglądam filmy. W efekcie relaksu przed kompem, na jakimś wątku antyszczepionkowym na FB natknęłam się na stwierdzenie, że "grypa hiszpanka to mit", a ponieważ niejaki Egon Schiele zmarł na ową hiszpankę to tak w ramach rekonwalescencji zrobiłam sobie powtórkę z Jego twórczości, pooglądałam dokumentalne filmy, albumy i rysunki w necie. I porysowałam sobie tak, dla zabawy i nauki. Czasem trzeba przepracować czyjeś środki wyrazu, żeby odświeżyć własne. Ja osobiście jestem za taką formą studiów warsztatowych jak tworzenie kopii, albo interpretacji czyichś dzieł. Nie na sprzedaż oczywiście, tylko tak...dla siebie.
Zaczęłam obraz. Ciężko mi to idzie bo męczę się szybko, ale obiecuję, że jak tylko będzie coś widać więcej zrobię fotę.





środa, 7 listopada 2018

No to szpital


Jakoś w październiku nie denerwowałam się tak, jak teraz,  ale teraz wiem że byle katar jest przeszkodą w operacji. Rano byłam tak napięta, ze prawie iskrzylo i nie chciał odpalić samochód mojego taty. Pewnie zakłócałam elektronikę... hehe. Zakrecil dopiero jak z niego wysiadłam. Teraz już jestem w szpitalu i... czytam. Cisza, spokój. 

niedziela, 4 listopada 2018

Kartki ze szkicownika

Chwilowo jestem uziemiona w domu. Walczę z infekcją. Ba...wczoraj nawet małż mój szanowny postawił mi bańki. I po tych bańkach to juz zupełnie wyłazić nie mogę, a że aura deszczowa się zrobiła, to nawet nie żałuję siedzenia w domu. Maluję, szkicuję, czytam,słucham muzyki.