Pokazywanie postów oznaczonych etykietą foto. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą foto. Pokaż wszystkie posty

środa, 14 października 2020

Wypad nad morze

 Krzychu jechał na szkolenie do Jastrzebiej Góry. Ponieważ znalazłam lukę w zajęciach uczelnianych dałam się namówić na wspólny wypad. Uziemienie covidowe dało mi się tak we znaki, że moja cygańska część duszy aż zapiszczała na myśl o podróży. -"Ach, wszystko jedno gdzie mam jechać byle gdzieś indziej, dalej i zobaczyć coś innego niż to co codziennie! "W niedzielę gdy przyjechaliśmy było trochę ludzi, ale w poniedziałek i wtorek...We wtorek rano na plaży na odcinku 2 km. byłam tylko ja i jakaś rodzina z dziećmi i psem.

"Chodzę jak oczadziała. Morze, zieleń, szum wiatru i wody. Pod stopami czuć na zmianę piasek, igliwie, korzenie, liście. W powietrzu zapach morskiej wody i lasu. Gdyby było gorąco pachnialoby inaczej. Fale oblizujace piasek budzą we mnie czułość. Tak samo jak wyschnięte galaretki meduz leżące na brzegu. I mewy krążące nad falami. Jestem drobiną piasku."

W poniedziałek zrobiłam 14 km, we wtorek 20, łażąc właściwie bez celu. Gapiłam się, oddychałam...Wieczorem we wtorek nadciągnął wiatr. I deszcz. Tak, ze poranek środowy nie zachęcał do spacerów, chociaż...podjęłam próbę. Przebilam się przez drogę z latającymi gałęziami i wyjrzałam na plażę. Dostałam piaskiem w oczy i lodowatą wodą. Wiatr mało mi nie wyrwał telefonu. I ogłuszona lekko wróciłam do hotelu. Na szczęście z okien restauracji widać było morze. Hałas wgniatał w ziemię. Ot takie kolejne zmysłowe doznanie.












poniedziałek, 7 września 2020

Szybkie podsumowanie wakacyjnego wyjazdu

Już wrzesień. Odrabiamy w WSA zajęcia z marca, kwietnia i maja. Alex i Asia podzieliły się tygodniami, ja niestety musze byc codziennie, bo jak nie konsultacje, to zaliczenia, a jak zaliczenia, to muszę być. Taka praca... 
Wakacje mieliśmy objazdowe. Odwiedziliśmy Kasię jadąc do Babci Toli. Posiedzieliśmy w Dzierżoniowie 3 dni i gdy już uczulenie na kota dało mi się we znaki, to zawieźlismy Antka do Łodzi, a sami skoczyliśmy do Łączkowic. U Agnieszki też było stado kotów, koteczków, cudownych i kochanych, ale biegały po podwórku, więc było całkiem dobrze. Uczulenie mnie nie zabiło. Potem przechwyciliśmy Antka i pojechaliśmy na Jarmark Jagielloński do Lublina. Pierwszy raz była w Lublinie i byłam zachwycona. Jarmarkiem z resztą też. Bylismy na dwóch koncertach ( jesli chodzi o warunki pandemiczne to zacnie zorganizowane, bo rezerwacja wejściówek, krzesła w dystansie i...koncert na dziedzińcu zamku gdzie po prostu wieje, czyli jest świetna cyrkulacja powietrza.) Koncerty świetne. W życiu nie podejrzewałam, że tak bardzo spodoba mi się na żywo ludowa muzyka.
Jadąc drodze do Lublina odwiedziliśmy Puławy... W Łodzi znowu wpadliśmy do MS2, i tej wizyty mało nie przypłaciliśmy przeziębieniem. Na zewnątrz było 28 stopni, a w Muzeum klima ustawiona na 19. Koszmar. Ja rozumiem, że pracownicy chodzą w marynarkach i garsonkach, ale nie można ustawić 21 stopni? No i jak zwykle...fatalne oświetlenie. No jak można tak ustawiać światło, żeby widz oglądający obraz rzucał na niego cień? No jak można?! Widać można...












A teraz troche monochromów









































































No i na koniec konik z Koniowa.