niedziela, 11 lipca 2010

Antek w domu




Jak nie urok, to sraczka, jak mawiała moja ś.p. babcia. Komp na razie działa, ale coś jest nie tak z hamulcami od naszego auta i grzeje się jedno koło. Muszę to szybko naprawić, tym bardziej, że chciałam smarkacza wywieźć do babci pod Biłgoraj.

Chłopaki (Antek i Jego klasowy kolega Filip) wrócili z koloni z torbami brudnych ciuchów, cali, zdrowi i zadowoleni, pogryzieni przez komary.

Wieczorem zrobiliśmy sobie grilla nad jeziorkiem. Posprzątaliśmy po jakiś burakach, co wcześniej palili ognisko i zostawili stosy butelek oraz opakowań po chipsach.
Kompletnie nie rozumiem ludzi co zostawiają po sobie taki śmietnik. Nóż mi się w kieszeni otwiera jak widzę co ludzie potrafią zrobić z uroczym miejscem w ciągu kilku godzin. Chyba wszyscy są nauczeni, że ktoś po nich sprząta. Tyle się wałkuje o ekologi a u nas chyba długo będzie pokutowało wywożenie śmieci lasu, wyrzucanie butelek i petów przez okno itp.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze anonimowe i obraźliwe najprawdopodobniej zostaną skasowane.