Ponieważ w środę w WSA okazało się, ze sa tylko wykłady, spojrzałam w kalendarz i stwierdziłam, iż mam ostatnią okazję na wyjazd do Łodzi bez dziecka. Zawinęłam się i ...wieczór spędziłam u Agi i Wojtka. Rano pojechałyśmy do Eli, gdzie pogrążyłyśmy się po uszy w skórach i torebkach. Ela będzie robić konikowe torby w radosnych, ostrych kolorach. Już nie mogę się doczekać.
Ponieważ Agnieszka przefarbowała się na lisi rudy, stwierdziłam, że mój ostatni eksperyment wypada przy Jej włosach blado i smutno. I zaszalałyśmy. I oto efekt.
piątek, 8 kwietnia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
rzeczywiscie lisi :)
OdpowiedzUsuń:-)
OdpowiedzUsuńinteresująco, ale w brązach ładniej:)
OdpowiedzUsuńbrązy mnie przygnębiają
OdpowiedzUsuńmalarsko..:)- pozdrowienia Ania Z.
OdpowiedzUsuń:*
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńpewnie zaraz zostanę zjedzona przez oglądaczy tego bloga, no trudno, ale nie podoba mi się ten kolor, przepraszam :)
OdpowiedzUsuńnie podoba się tez mojej Mamie, Tacie i dziecku. Właściwie wszystkim którzy oczekują ode mnie powagi. Na szczęście podoba się mężowi:-P
OdpowiedzUsuńa mi się bardzo podoba. bo jest wiosenny i energiczny - zupełnie jak Pani :)
OdpowiedzUsuńWariatko :D az mnie kusi pójsc w podobne :D
OdpowiedzUsuń:)) no marchew jak ta lala
OdpowiedzUsuń