Wiosna jak ta lala. Ciepło, cudnie. W sobotę byliśmy u Oli na urodzinach, wczoraj spotkałam się z Martą i Joasią. W międzyczasie sprzedałam dwie torby, namalowałam akwarelę na zamówienie. Dziś natomiast umówiłam się z Beatą na krótki spacer nad jeziorko. Przetestowałam lustrzanego Samyanga w którym się zakochałam natychmiast miłością ogromną.
wtorek, 19 kwietnia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
i podejrzewam, że ze wzajemnością - pan Samyang też Cię kocha :)
OdpowiedzUsuńczy ten Samyang ma gwint m42 czy bezposrednio go przypinasz do aparatu? ja w 2007 sobie sprawilam lustrzany, gwint m42, wiec musialam dopinac pierscien by mi do canona pasil, ale rozczarowalam sie, bo tak "mydlany" obraz mi wychodzil ze doszlam do wniosku, ze po prostu nie umiem sie z nim obchodzic, i go sprzedalam.. jak u ciebie z ostroscia , z tym szkielkiem? ladnie czy mydlano ?
OdpowiedzUsuńprzepięknie namalowane.....
OdpowiedzUsuńprzepadam za kwitnącymi drzewami owocowymi
OdpowiedzUsuńa poza tym szalony bokeh!
OdpowiedzUsuńAngela, przykręcasz bezposrednio. Jeśli chodzi o ostrośc, to nie ma megażylety, ale nie ma totalnego mydła. Jak juz trafisz z ostroscia to jest git.No mi się podoba
OdpowiedzUsuńsprostowanie - samyang ma dokręcany konwerter T2 z mocowaniem do nikona - cała reszta się zgadza :)
OdpowiedzUsuń