czwartek, 2 czerwca 2011

żeby był Singer i o miłości...

Zawiozłam wczoraj ten obraz do Krakowa. Wypad na wariackich papierach; rano pociąg, w Krakowie przeleciałam się od dworca do Instytutu Żydowskiego gdzie przekazałam obraz i szybko pognałam na kirkut, bo skoro już przyjechałam to trzeba było to wykorzystać. O 19 byłam już w domu, padnięta i ugotowana, bo w pociągu nie działała klimatyzacja.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze anonimowe i obraźliwe najprawdopodobniej zostaną skasowane.