Jestem w domu. Zrobiłam pierwsze pranie. Na środku pokoju leżą jeszcze nie do końca rozpakowane rzeczy. A w głowie wrażeń mnóstwo, dużo słońca w myślach. Fotki takie po prostu wakacyjne, ale co tam. Z prędkością światła obskoczyliśmy Istrię na Chorwacji, a potem wróciliśmy ( bo tam czuję się jak w domu dlatego tak twierdzę ) do Eger. Tam poznaliśmy przesympatyczne małżeństwo z Trójmiasta i wspólnie się byczyliśmy na milion sposobów. W drodze powrotnej zabawiliśmy się w lotną brygadę kuchenną, bo najpierw ugotowaliśmy gulasz w Kłaju, a potem na zakończenie wakacji zrobiliśmy przystanek w Łączkowicach, gdzie również rozstawiliśmy się z kociołkiem.
poniedziałek, 29 sierpnia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
zaczyna mnie ta chorawcja bardzo "kręcić" :)
OdpowiedzUsuńtylko myślę, ze poza sezonem jest lepiej. Bo tak tłumy dzikie. Ja na razie jestem uzależniona od dzieckowych wakacji.
OdpowiedzUsuńChorwacja jest boska! Aż mi się zatęskniło okropecznie, jak zobaczyłam Twoje zdjęcia... Pierwsze jest genialne:)
OdpowiedzUsuń