środa, 19 października 2011

Nie ma to jak pójść w miasto

Miałam wczoraj umówione badanie pola widzenia. Wobec tego zaplanowałam sobie kilka spraw do załatwienia w mieście. Efekt był taki, że wyszłam o przed 9 rano, a wróciłam o 20. Przeżyłam koszmar komunikacyjny. Nie mogłam dojechać na Sienną, na Pradze. Ruszałam tam z Żelaznej, a Alejami Jerozolimski do Wiatracznej dojeżdżają tramwaje i jeden autobus jeżdżący bardzo rzadko ( przecież są tramwaje). A tu w Alejach zdarzył się wypadek tramwajowy i klops. Został tylko bus. I całe towarzystwo próbowało wpakować się do niego. Ludziska ściśnięci byli do tego stopnia, że gdy zadzwonił do mnie telefon nie byłam w stanie go odebrać i na dodatek wymasował wibracjami pośladki młodzieńca do którego byłam zmuszona mocno się przytulać. Do mnie natomiast mocno przywierała zakonnica, której drzwi od autobusu zamykając się przytrzasnęły kawałek habitu.
Później musiałam dotrzeć na Or-ota. Jazda na Żoliborz była przedsmakiem drogi powrotnej, bo do Krakowskiego Przedmieście jechałam godzinę. Rewelacja.
Gdyby nie atrakcje komunikacyjne, byłoby cudownie. Rano lekki przymrozek rozbielił trawniki. Świeciło słońce. Rześkie powietrze wdzierało się do płuc i szczypało lekko policzki. W torbę wpakowałam Holgę , żeby skończyć negatyw, i cyfrę, żeby zrobić zdjęcia na Siennej. W pudełeczku miałam 4 pary kolczyków, które rozwiozłam po moim kochanym, zakorkowanym mieście.
Badanie pola widzenia wyszło pozytywnie. Teraz jeszcze TYLKO muszę iść na kontrolną wizytę i po krople do swojej okulistki.

6 komentarzy:

  1. gdy by nie te koszmary transportowe większość z mieszkańców miast nigdy by nawet nie dotknęła obcej osoby (a co dopiero zakonnicy), chwalmy więc komunikację publiczną, pod niebiosa.

    OdpowiedzUsuń
  2. moje wyrazy wspolczucia! tutaj jest podobnie. korki,korki,korki - bo: waskie ulice, bo wszyscy parkuja na drugiego i tylko awaryjnymi migaja, bo wielkie smieciary MUSZA zabierac smieci w godzinach szczytu, bo remonty pojawiajace sie znienacka i trwajace miesiacami - tempo pracy à la belge, bo przeprowadzki - meble wnosi sie na pietra specjalnymi windami, bo inaczej ani po schodach, ani winda wewnatrz nie da rady ... dlatego tutaj smigaja na rowerach i na dodatek rowerzysta ma prawo jechac POD PRAD ! nauczylam sie wiec jezdzic powoli, rozgladac sie na wszystkie strony i NIE SPIESZYC SIE. xpaci tutaj zartuja,ze w belgii mozna sie przede wszystkim nauczyc cierpliwosci.
    pozdroofka!

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj Martuś! Dawno Cię nie było u mnie!

    OdpowiedzUsuń
  4. zagladam,zagladam. chyba sie bede musiala do fb przekonac,bo wszyscy teraz tam sie komunikuja ze soba...

    OdpowiedzUsuń
  5. ja sie chyba ciesze ze mieszkam na takim zadupiu ze tu tylko owce dupami szczekaja..

    OdpowiedzUsuń

Komentarze anonimowe i obraźliwe najprawdopodobniej zostaną skasowane.