Padłam we wtorek na grypę. Wróciłam z WSA i temperatura skoczyła mi do 38,8. W środę przyjechała moja teściowa, a ja dostałam dreszczy, bo temperatura podskoczyła mi do 39. Szczerze nie bardzo pamiętam co się działo, poza tym, że raz miałam 35,8, a po godzinie 38,8 , po czym znowu 35,8. Jak wstałam i kontaktowałam trochę to okazało się, że mieszkanie zostało posprzątane, wszystko ugotowane, upieczone. Antek doszkolił się w naleśnikach i lepił z babcią pierogi.
Zmartwychwstałam w sobotę i poszliśmy do moich rodziców na śniadanie. W głowie mi się kręciło koszmarnie, ale dzielna byłam i nie padłam twarzą ani w żurek, ani w ciasto. Za to gryzie mnie, że teściowa przyjechała w gości, a...była praktycznie gospodynią.
Zmartwychwstałam w sobotę i poszliśmy do moich rodziców na śniadanie. W głowie mi się kręciło koszmarnie, ale dzielna byłam i nie padłam twarzą ani w żurek, ani w ciasto. Za to gryzie mnie, że teściowa przyjechała w gości, a...była praktycznie gospodynią.
Mam najlepszą teściową na świecie.:)
szczęściara :)
OdpowiedzUsuń