sobota, 1 listopada 2014

Minął kolejny tydzień

Poddałam się...poszłam do lekarza po antybiotyk. I cały tydzień był podporządkowany rytmowi brania leków. Krzysiek dostał taki sam, więc faszerowaliśmy się rodzinnie.
Jakoś tak nie dopisuje nam ostatnio szczęście. Raz, to te ciągnące się infekcje. Ja kaszlę już od września. Tato był w szpitalu, teraz jest w domu, ale rekonwalescencja nie jest prosta. W aucie okazało się, że jest kompletnie skorodowana belka od zderzaka, a kupno takiej nowej w wypadku starego modelu nie jest takie proste i oczywiste. Krzyś złamał sobie mały palec u nogi, gdy biegł odebrać telefon, a ostatnio złamał sobie ząb na kajzerce. Ta dam! Do wymiany mamy akumulator w aucie. Ach i bym zapomniała...dwa tygodnie temu strzelił wężyk w łazience i zalaliśmy sąsiadów. A, że życie nie jest proste, to żeby dostac się do przyczyny awarii musieliśmy rozkuć obudowę wanny.
Dobrze, że moi rodzice w tym samy bloku mieszkają, bo mieliśmy zakręconą ciepłą wodę i co wieczór przychodziła do nich mocna grupa z ręcznikami w celach dokonania ablucji wieczornych.
Już pojawiło się światło w tunelu, a tu dorwała mnie sąsiadka z 3 piętra, z newsem, że jak zalaliśmy tych z 4 piętra to u niej też pociekło po suficie...
Na dodatek ja po tym antybiotyku jestem słaba je dziecko. Dotarcie do sklepu to wysiłek, o WSA już nie wspomnę.
Mimo to staram się...byłam nawet na pogrzebie Szymona Bojko i porobiłam zdjęcia. Zawiozłam pracę na wystawę MUZA ale nie byłam w stanie pojechać na wernisaż.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze anonimowe i obraźliwe najprawdopodobniej zostaną skasowane.