Już od jakiegoś czasu wiedziałam, ze 18.kwietnia będzie dniem ekscytującym i trudnym. Równo o godz. 18.00 zaczęły się dwie imprezy :wernisaż Mateusza Wolframa oraz urodziny Olki, wraz z 20 rocznicą ślubu Jej i Marcina.
Zaczęłam od wernisażu...
Prace Mateusza uwielbiam od czasów studenckich. Szalony paź królowej zaświatów ( tak lubię nazywać Mateusza ) przywiózł 6 instalacji, podświetlanych cudowności, na widok których uruchomiła mi się żądza posiadania którejś. Niestety mieszkanie mamy za małe na takie ekscesy, więc jakoś sobie wytłumaczyłam niemożność zakupu.
Po otwarciu pognaliśmy do Olki i Marcina. Spotkaliśmy się jak już wiele razy w podobnym składzie, ale jakoś pierwszy raz przyszło mi na myśl skojarzenie z włoską rodziną, liczną i rozgadaną i trzymającą się razem. Takie bywają plusy posiadania rodzeństwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze anonimowe i obraźliwe najprawdopodobniej zostaną skasowane.