piątek, 25 sierpnia 2017

Giławy - wypad do Salamandry

Zebrałam się i pojechałam. W zeszłym roku mi się nie udało, a wiem, że jak zacznie się rok akademicki to znikną szanse na odwiedziny i celebracje. A warto było pojechać. Było pięknie. Cudowne wnętrza, wrażenie zatrzymania się gdzieś poza czasem i czynności, których nie robi się się mieszkając w blokach...Dawno np.nie miałam okazji stawiać pasjansa przy rozpalonym piecu , a w towarzystwie samowaru przyznam się, że jeszcze nigdy. Do tego trzeba dołożyć konfitury domowe, nieśpieszne rozmowy i mruczący kot na kolanach.
No właśnie...kot. Zapoznałam się tam z  pewnym rudym kocurem, niezwykłym gościem, który skradł mi serce i który chyba przyczyni się do tego, że dom w Giławach stanie się prawdziwym domem.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze anonimowe i obraźliwe najprawdopodobniej zostaną skasowane.