wtorek, 29 grudnia 2009

zakupy, zakupy

Ponieważ mój szanowny małżowinek ma wolne postanowilismy wykorzystać ten fakt i kupić Antkowi buty do szkoły, na zmianę, ponieważ stare zaczęły przypominać sandałki. Założenie proste wydawałoby się, but ma być sportowy, w miarę przewiewny, z jasną podeszwą i o ile się da, nie biały. Na poszukiwania wyruszyliśmy od 11 i wrócilismy godzinę temu.
W pierwszym sklepie buty były takie jak trzeba, ale nie było numeru. Potem jak był numer 37 to np halówki odlane z plastiku, albo z ciemną podeszwą. A jak but fajny to np. największy numer z dziecinnych 35, a potem już męskie od 40. Numery 36-38 istniały tylko w obuwiu damskim.
W desperacji zaczęliśmy szukać trampek lub tenisówek . Cudowny pomysł, zwłaszcza gdy okazało się, że można było zdobyć tylko "firmowe"trampki powyżej 100zł. Tenisówki, proszę bardzo , ale w kwiatki i motylki!
Skończyło się na kupnie białych adidasów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze anonimowe i obraźliwe najprawdopodobniej zostaną skasowane.