Nie miałam czasu, ani głowy, żeby coś pisać. Zdjęć nie pokazywałam, bo zawiozłam obiektyw do naprawy i woziłam Tatę po szpitalach. Stres ogromny, przerażona Matka, my na granicy histerii, ale nie mogliśmy się jej poddać. Ale Tacie zrobili bajpasy i jest już na pooperacyjnej. I jest dobrze. I uffff...i kamień spadł z serca.
piątek, 25 listopada 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
też mam problemy z tatą...
OdpowiedzUsuń