niedziela, 3 czerwca 2012

Niedziela...aż dziwne, że w domu

Z oddali dochodzą do nas jeszcze dźwięki koncertu. Kacper z kumplem już ruszyli do Krakowa. Pada. Krzyś pomaga Asi Wasilewskiej zmontować film. Przyjechali zaraz po zajęciach i zasiedli do kompa.
Spędziłam pracowity dzień z Antkiem. Powtórzyliśmy matematykę do jutrzejszej klasówki. Po południu Antek wyciągnął mnie na Starówkę. Chciał skończyć negatyw w Agfie. Skończyło się na tym, że zrobił jedno zdjęcie, a potem 45 minut buszował po Lapidarium. Przez całą podróż autobusem Antek mi opowiadał o latarniach. Tak, dokładnie, o latarniach. Latarnia taka, siaka, a takie to kiedyś miały inne klosze, a gazowe są tu i tam. Wszystko pięknie, ale po powrocie do domu myślałam, że będę szczekać na samo słowo : latarnia a na widok tych gazowych co stoją na Sadybie będę uciekać z głośnym krzykiem.

1 komentarz:

  1. hi, hi to zapraszam na Bielany na Platnicza tam sa gazowe :DDDD
    sciskam
    mbk

    OdpowiedzUsuń

Komentarze anonimowe i obraźliwe najprawdopodobniej zostaną skasowane.