Mam mnóstwo mieszanych emocji. Z jednaj strony jestem zadowolona, że mogłam spędzić dzień w Wenecji na łażeniu, z drugiej jestem wkurzona, że akcja z pokazem i sesją, musiała zostać załatwionajednego dnia przez pogodę. Tak...bo w Wenecji też czasem pada deszcz...
Dowiedziałam się także kilku rzeczy o których ciężko mi tu pisać, bo dotyczy to ludzi, których szanowałam i...jednak jeszcze jakoś ich lubię.
Za to kilka innych osób okazało sie byc cudownymi towarzyszami i odpowiedzialnymi ludźmi pełnymi empatii. Z Nimi mogę konie kraść i jechać do każdej roboty i...zwiedzanie :)
Zakwaterowanie mieliśmy na bardzo zacnym campingu w nowiutkich domkach. Do morza mieliśmy 5 minut. Do samej Wenecji musieliśmy dopłynąć promem co w pogodny dzień jest dużą przyjemnością, za to w dzień deszczowy, zimny i wietrzny nie jest. Camping załatwiała Karolina Olczyk i muszę stwierdzić, że wszystko co leżało w Jej obowiązkach zorganizowane było perfekcyjnie. Gorzej było z organizacją pokazu, ale za wielkość Pawilonu Polskiego w Wenecji nie odpowiadamy...a szkoda, bo pokaz bez odejścia w ciasnym pomieszczeniu na środku którego stoi przenicowany samolot nie miał siły. Na szczeście wyjście z kostiumami w miasto było spektakularne. Po prostu...wywołaliśmy sensacje na ulicach Wenecji. Wszyscy robili zdjęcia, zatrzymywali się i robił się naprawdę duży zator.
|
Fot. Wojtek Mosiołek |
|
Fot. Wojtek Mosiołek |
|
Fot. Wojtek Mosiołek |
|
Fot. Wojtek Mosiołek |
|
Fot. Wojtek Mosiołek |
|
Fot. Wojtek Mosiołek |
|
fot. Joanna Minkiewicz |
|
fot. Joanna Minkiewicz |
|
fot. Joanna Minkiewicz |
|
fot. Joanna Minkiewicz |
|
selfik |
|
selfik |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze anonimowe i obraźliwe najprawdopodobniej zostaną skasowane.